Stylizacja z czerwoną sukienką

 Cześć kochani! Dziś mam dla Was post ze stylizacją, która bardzo często towarzyszyła mi w tym roku podczas wakacji. Główną jej rolę gra tytułowa czerwona sukienka, która była jak dla mnie świetnym zakupem, totalny hit w mojej szafie. Do sukienki dobrałam czarny kapelusz z dużym, prostym rondem, który jest ze mną od lat. Jako buty padło na czarne klapki z kokardą, bo jak widać spacerowałam też po plaży i ten wybór był najbardziej odpowiedni. Na dopełnienie i trzymanie ważnych rzeczy padło na pasek z dwoma kuferkami. Szczerze mówiąc wolę nosić go niż tradycyjne torebki. Mam przy nim wolne ręce i nie czuję jego ciężaru. Jest elegancki i wbrew pozorom dosyć pojemny. ;) Zapraszam do oglądania zdjęć!


kapelusz - Zaful | sukienka - H&M| klapki - miejscowy chińczyk | pasek - Paulina Schaedel

Co sądzicie o stylizacji? Lubicie czerwień w ubraniach?

Testowanie past do zębów Himalaya

Cześć Wam! Dziś mam przyjemność pokazać Wam paczkę ambasadorską od marki Himalaya, czyli coś, czego dawno na blogu nie było - współpraca. Jestem raczej z tych blogerów, którzy sami do firm nie wypisują, dlatego tym bardziej doceniam, gdy ktoś zauważy w mojej stronie potencjał i chce poznać moją opinię o swoich produktach. Nie na wszystkie się godzę, ale pasty do zębów to coś, co zawsze się przyda, więc uznałam, że czemu nie? Z pastami tej marki też miałam już styczność, ale muszę przyznać, że wszystkie warianty z pudełka są dla mnie nowością. Są cztery kompozycje smakowe, każda o tej samej pojemności. Zapraszam do przeczytania opinii! 


HIMALAYA Sparkly White
Tę pastę przetestowałam jako pierwszą. Bardzo zaciekawił mnie w niej ananas i papaja na obrazku - jak się później okazało większość past tej serii ma taki skład. W smaku wyczuwalna jest natomiast, moim zdaniem, różowa guma Orbit. Zapach pasty na pewno spodoba się najmłodszym, jak na pastę jest nietypowy, ale na plus. Prócz dwóch wymienionych wyżej składników do pasty została użyta też mięta, dla świeżości oraz proszek z łupin migdałów, który ma zapobiegać obrzękom. Wśród głównych składników jest też miswak (koniecznie wygooglujcie jakie tworzą z niego szczoteczki :o), który z kolei ma zadbać o dziąsła. Co do wybielania, to nie zauważyłam jeszcze efektów, ale może za krótko jej używam. Pasta świetnie sprawdza się w codziennej higienie, czuję po niej odświeżenie i czystość w jamie ustnej, a to dla mnie najistotniejsze.


HIMALAYA Ultra Whitening
Ta pasta od razu wiedziałam, że będzie najbardziej skupiona na wybielaniu, za sprawą węgla aktywnego z kokosa. Miałam już do czynienia z czarnymi pastami i niestety z doświadczenia wiem, że nie zawsze mają fajny smak. Niektóre z nich nie odświeżają też oddechu, ale w tym przypadku na szczęście nie było rozczarowania. W smaku rzeczywiście jest inna, czuć też różnicę w konsystencji, ale jak dla mnie wszystko jest w porządku, nie mam zastrzeżeń. W składzie znaleźć możemy też olej z nasion czarnuszki. Jest bezpieczna dla szkliwa, nie podrażnia też dziąseł. Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się przy wybielaniu, bo producent obiecuje, że zęby będą bielsze o 3 odcienie w 2 tygodnie.


HIMALAYA Active White
Ta pasta również jest połączeniem ananasa z papają jak pierwsza. Różni się od poprzedniej swoją formą, bo ta jest typowo żelowa i gęsta. Jest też jak dla mnie o wiele bardziej odświeżająca. Czułam trochę w niej podobieństwo do eukaliptusowych cukierków, dała podobny efekt. Z tego co wyczytałam różni się tylko jednym z głównych składników od Sparkly White. Zamiast mięty dla świeżości oddechu zostały tu użyte goździki. Szczerze mówiąc, naprawdę robią robotę. Jest to dla mnie najlepsza opcja z tych testów, jeśli chodzi o świeżość po myciu. Jest naprawdę mocna, a świeżość utrzymuje się bardzo długo.


HIMALAYA Stain-Away
Jeśli chodzi o ostatnią z testowanych past, wydaje mi się najbardziej zbliżona do typowych past, jakie można znaleźć w sklepach. Zapach odświeżający, ale nie jakoś mocno wyczuwalny. Dobrze się pieni i dokładnie czyści jamę ustną. Jej konsystencja jest przyjemna do szczotkowania, biała z drobinkami. Również pochodzi z serii Papaja + Ananas, ale mimo to każda z tych past jest inna. Producent informuje, że skutecznie usuwa przebarwienia po herbacie, a ja bardzo lubię po nie sięgać, więc jestem ciekawa, czy zauważę większe różnice po dłuższych testach. 


Pasty jak widać spisały się u nas bardzo w porządku. Trafiła mi się akurat seria wybielająca, którą dalej testuję, więc w tym temacie będę mogła wypowiedzieć się po dłuższym czasie. Ogólnie żadna nie okazała się złym wyborem, chętnie wrócę do każdego z tych wariantów. Póki co najbardziej polubiłam się z Active White, ale może to się jeszcze zmieni. Warto też wspomnieć, że pasty są bez fluoru - wiele osób zwraca na to uwagę, więc podkreślam. 

Znacie tę markę? Która z tych past najbardziej Was zaciekawiła?

Alanya w pigułce, Turcja

 Jak już wspominałam, w tym roku udało mi się odwiedzić kilka cudownych miejsc w Turcji. Jednym z miast, w których się zatrzymałam była Alanya. Choć zwykle stawiam na samodzielne odkrywanie terenów, tak po tym mieście oprowadził nas przewodnik. Byliśmy tam grupą znajomych i stwierdziliśmy, że takie rozwiązanie będzie najbardziej odpowiednie. Z naszego balkonu hotelowego było widać polskie biuro podróży i to właśnie z nimi wyruszyliśmy na wycieczkę. 

~*~

Zamek w Alanyi (tur. Alanya Kalesi)
Na początek zostaliśmy zabrani jeepobusami na teren średniowiecznego zamku, który położony jest na wzgórzu z widokiem na całe miasto i morze. Jest to jedno z najlepiej zachowanych średniowiecznych umocnień w Turcji i jedno z głównych miejsc turystycznych Alanyi. Muszę przyznać, że widoki były naprawdę cudowne, ale zdecydowanie za mało zostało nam tam pokazane, czułam niedosyt. 

Historia nazwy miasta:
Przewodniczka opowiedziała nam za to kilka ciekawych historii, najbardziej zapadła mi w pamięci ta o nazwie Alanyi. Historia związana jest z błędem popełnionym przez samego Mustafę Kemala Atatürka, ojca współczesnej Turcji, którego wizerunek z pewnością spotkacie zwiedzając Turcję. Atatürk popełnił błąd w jednym z oficjalnych dokumentów rządowych, wysyłając wiadomość do miasta, w której przypadkowo napisał nazwę „Alaiye” jako „Alanya”. Ponieważ był postacią niezwykle szanowaną, nikt nie odważył się poprawić tego błędu. W rezultacie miasto oficjalnie przyjęło nową nazwę Alanya.


Meczet
W Turcji zdecydowanie większość społeczeństwa identyfikuje się jako muzułmanie, więc odkrywając ich kulturę warto odwiedzić meczet. Ja już miałam okazję zwiedzić meczet w Warszawie (przeczytaj tutaj: Wizyta w meczecie), więc dużo ciekawostek wiedziałam z tamtej wycieczki. Pozytywnie zaskoczył mnie natomiast stolik z chustami i spódnicami. Można było bez problemu założyć ubrania bez dodatkowej opłaty, co nie spotkało mnie wcześniej. Oczywiście wejść można tylko bez butów, a panie mają oddzielną sale od mężczyzn z wiadomych przyczyn. Jest to skromny, mały meczet z jednym minaretem.



Za meczetem można było zobaczyć cmentarz, na którym dowiedzieliśmy się kolejnej ciekawostki, ale zanim ją przytoczę sami zobaczcie na zdjęcie i obliczcie ile lat żył człowiek z tego nagrobka?


Tak! Nie ma tu żadnego błędu i można doliczyć się aż 655 lat, jednak ci bardziej spostrzegawczy pewnie zauważyli inną literkę przed rokiem i to jest dobry trop. Wcześniej daty były obliczane na podstawie kalendarza islamskiego, który zaczął swoje odliczanie w około 622 roku kalendarza gregoriańskiego (współczesnego). Różnią się też one sposobem odliczania, bo kalendarz islamski ma około 354 dni.



Kolejka linowa (tur. Teleferik Alanya)

Następnym punktem wycieczki była kolejka linowa, z której warto skorzystać, aby zaliczyć kolejne piękne miejsca i dla samych widoków z przejażdżki. Kolejka łączy dolną stację znajdującą się w pobliżu plaży Kleopatry z górną stacją zlokalizowaną przy Zamku w Alanyi. My akurat zjeżdżaliśmy w stronę plaży, którą pokazywałam Wam już w tym wpisie: Plaża Kleopatry, Turcja. Podróż kolejką trwa około 5 minut. Koszt z tego co wygooglowałam to ok. 10 euro, my mieliśmy w cenie wycieczki.



Taras widokowy i napis „I LOVE ALANYA”
Po krótkim spacerze po plaży zawieziono nas w kolejny charakterystyczny punkt Alanyi - wzgórze z tarasem widokowym. Znajduje się tam napis „I LOVE ALANYA”, który jest widoczny z różnych punktów miasta. Jest łatwo dostępny, a wiele wycieczek po Alanyi zawiera to miejsce w swoim programie. Niestety sam napis nie zrobił na mnie większego wrażenia, ogólnie jest piękny, ale jak widzicie na zdjęciu, nie dało się go dostrzec w całości. Według przewodniczki był to najlepszy punkt do uchwycenia go na zdjęciach, z czym się niestety nie zgadzam. Widoki natomiast jak najbardziej były warte zaliczenia tego miejsca w wycieczce. Jak dla mnie jednak tu również mieliśmy za mało czasu dla siebie.



Jeśli nie lubicie planować sami wycieczek, to jak najbardziej warto wybrać się na taką zaplanowaną przez biuro podróży. Ja po tym doświadczaniu wiem, że wolę planować czas sama, ale mimo to nie skreślam takich wycieczek w przyszłości. Rozumiem też, że czas był ograniczony, a zostało nam pokazane naprawdę sporo miejsc. Doceniam też za ciekawostki.

Byliście w Turcji? Jak podoba się Wam Alanya?

Through The Night

  Czas na mały przegląd zdjęciowy z ostatnich dni! 📸 Korzystając z wolnej chwili przejrzałam galerię telefonu i wybrałam kilka ciekawszych zdjęć, aby móc się z Wami podzielić wybranymi wspomnieniami - od spontanicznych wyjść, przez ulubione lub zaplanowane miejsca, aż po drobne, ale ciekawe chwile. Zapraszam do oglądania i czytania! 

Na początek pyszny deserek z siostrą i nasz nowy słodziak w rodzinie. 🥰
...a tu dobrze Wam znany Dolarek i wizyta w Zakopanem. 🐾🌄
Niektórzy nie lubią ubierać się tak samo, ja mam totalnie odwrotnie i często planuję matching ubraniowy, jeśli tylko ktoś z bliskich ma na to ochotę. 👗👖
Pierwszy lot samolotem! 🛫
Morze Śródziemne. 😍

...i to tyle w tym wpisie. Które zdjęcia przykuły Waszą uwagę najbardziej? Zostawiam Was jeszcze z utworem, którego znów często słucham po latach. To on zainspirował mnie do tytułu dzisiejszego wpisu. Może komuś też wpadnie w ucho? 🎶

Copyright © Dollka Blog