Plaża Kleopatry, Turcja
Słyszeliście o niej, a może też ją odwiedziliście?
Słyszeliście o niej, a może też ją odwiedziliście?
Dziś mam dla Was nieco bajkowy, baśniowy klimat charakteryzacji. Przemieniłam się w leśnego elfa, którego główną inspiracją był muchomor. 🍄 Jest czerwono i są białe akcenty w postaci kropek jak i eyelinera na oczach i rzęsach. Czerwone przebarwienia uzyskałam dobrze napigmentowanym cieniem. Za robienie zdjęć wzięłam się trochę za późno, przez co nie udało się uchwycić kolorów tak jak chciałam. By je wydobyć lekko podrasowałam zdjęcia, może trochę nieudolnie, ale polecam obejrzeć je w pojedynkę, robią fajniejsze wrażenie. ;) Od zawsze podobały mi się takie fantastyczne charakteryzacje. Może macie ochotę zainspirować mnie do kolejnego makijażu? 🖌️ W międzyczasie zapraszam do oglądania obecnych efektów!
Odkąd tylko zaczęłam pracować, od razu zaczęłam zbierać oszczędności i choć kupiłam sobie za pierwsze wypłaty kilka wymarzonych rzeczy, na które czaiłam się od lat np. lustrzankę czy tablet graficzny, tak resztę odkładałam na swój własny kąt na ziemi. Usamodzielnienie się i zamieszkanie na swoim było dla mnie największym marzeniem i choć wydawałoby się, że dla młodej osoby nie jest to raczej do osiągnięcia bez wsparcia finansowego, tak ja ustawiłam sobie za cel kupić domek lub mieszkanie zanim skończę 25 lat bez kredytów!
Nie pochodzę z bogatej rodziny, wręcz bywało często kiepsko z pieniędzmi. Dlatego wiedziałam, że do swojego celu muszę dążyć sama, nikt mi nie ułatwi tej drogi. Zaczęłam od pracy za najniższą krajową, były to wypłaty średnio po 1600zł na rękę. Oglądanie ofert mieszkań i przeliczanie, kiedy uda mi się na nie uzbierać, było wtedy bardzo dołujące i odległe. W tej pracy straciłam dwa lata i choć uważam, że stanowczo za długo tam przesiedziałam, tak nauczyłam się wielu ważnych rzeczy. Choćby tego, że z pewnością nigdy nie pójdę już do pracy na 3 etaty, tak rozregulowuje to organizm, że szkoda słów. Moje duże zaangażowanie w pracę było odbierane przez innych pracowników na tyle negatywnie, że nauczyłam się czym jest mobbing. Nauczyłam się również, że nie każdy, kto jest ode mnie starszy zasługuje na szacunek, choć żeby to przyznać, potrzebowałam trochę więcej czasu, oj ciężko mi było zrozumieć zachowania tam panujące.
Na dobitkę w międzyczasie został na mnie wzięty kredyt bez mojej wiedzy. Jako że osoba, która to zrobiła przyznała się do tego sama, a ja mam miękkie serce, spłaciłam to tracąc pierwsze większe oszczędności. Możecie sobie wyobrazić jak duży to był dla mnie cios. Jednak to też mi dało lekcję i zablokowałam możliwość przyznawania na mnie kredytów przez wszystkie banki. Tak mi to zbrzydło, że uznałam, iż będę żyć tak, aby nigdy nie dopuścić do konieczności sięgnięcia po pożyczkę.
Jeszcze odnośnie pierwszej pracy... na szczęście trafiłam tam również na wspaniałe osoby, jedna z nich w szczególności bardzo mnie wspierała i namawiała, bym wyjechała do pracy za granicę. Sama również nad tym rozważałam, ale nie czułam się dobrze z moim poziomem języków obcych, a zarazem nie chciałam jechać sama pierwszy raz poza nasz kraj. Któregoś dnia pojawiła się jednak pierwsza okazja. Dostałam namiary na pracę w Holandii. Wystarczyło tylko znaleźć sobie jeszcze jedną chętną osobę. Niestety wtedy nikt z moich znajomych jeszcze nie był gotowy, a ja sama jechać nie chciałam. Okazja przepadła a ja długo żałowałam, że straciłam taką szansę.
Któregoś dnia przy spotkaniu w kawiarni z jedną z przyjaciółek znów poruszony został temat pracy za granicą. Ku mojemu zdziwieniu przyjaciółka przyznała, że jest chętna. Byłam zdziwiona, bo szczerze akurat niemniej się spodziewałam, że padnie właśnie na nią. Tym bardziej byłam i dalej jestem z niej dumna, że odważyła się razem ze mną na taką decyzję. Wiem, że ją musiało kosztować to o wiele więcej odwagi i wyrzeczeń.
Po tym spotkaniu zaczęłam szukać sprawdzonych prac za granicą. Niestety jak się okazało, nie było to wcale takie proste. Nie chciałam jechać w pierwsze lepsze miejsce, bo jednak różne historie się słyszało o wyjazdach młodych dziewczyn. Chciałam, aby ta praca była już przez kogoś przetestowana, przez co dopiero kilka tygodni później udało się znaleźć kolejne namiary. Tym razem była to praca w Niemczech. Podpisałyśmy wszystkie niezbędne dokumenty i zaczęłyśmy nowy dział w naszym życiu.
Dostałyśmy wspólny pokój, w którym każda z nas miała łóżko i skromną szafkę. Stał też wspólny stolik i to mi naprawdę wystarczyło. Byłam zachwycona tym, że jestem w Niemczech, że mogę poznać ich kulturę, zobaczyć jak żyją, usłyszeć jak brzmi prawdziwy niemiecki z ust tutejszych mieszkańców. Nowe nazwy marketów, nowe produkty, nowa roślinność, ach jak dużo było tu pozytywnych bodźców! Sama praca też bardzo mi się spodobała. Ludzie bardzo przyjaźni, uśmiechnięci - totalne przeciwieństwo poprzedniej pracy. Dodatkowo wypłaty były odzwierciedleniem tego jak dużo wnosisz dla firmy. Była to praca przy zbiorach, więc czym więcej tym lepiej. To też było dla mnie ogromnym plusem, bo w końcu mogłam się wykazać i widzieć tego efekty.
Pracowałam tam 2 lata, poznałam partnera swojego życia i wspólnie z nim zdecydowaliśmy się na podniesienie poprzeczki i wyjazd do Szwajcarii. Również znaleźliśmy tam pracę przy tych samych zbiorach, jednak na dużo surowszych zasadach. W Szwajcarii naprawdę panuje duży rygor, nie jest to praca dla każdego. Samo dostanie się wymagało uprzedniego stażu na tym stanowisku, a żeby zostać na dłużej trzeba było przejść test, który trwał 3 miesiące. Test oczywiście zdaliśmy i pracowaliśmy tam półtora roku. Uważam to za najpiękniejszą przygodę mojego życia. Szwajcaria jest doprawdy cudem na tej ziemi, z resztą sami wiecie jak często obsypywałam Was pięknymi miejscami (a jeszcze nie wszystkim się z Wami podzieliłam).
Dlaczego na tym zaprzestaliśmy? W maju poprzedniego roku zapadła bardzo ważna decyzja - kupiliśmy dom. Domek do całkowitego remontu w małej miejscowości. Od ponad roku go remontujemy, a od niedawna już w nim mieszkamy. Przed nami jeszcze sporo pracy, ale mamy swój własny kąt. Najtrudniejszy wydatek życiowy za nami, możemy przystopować i działać z remontowaniem go.
Dalej nie jest łatwo, ale wiem, że najgorsze już za mną. Nie żałuję moich decyzji i jestem szczęśliwa, że podołałam swoim marzeniom mimo różnych przeciwności losu. Chciałabym inspirować innych, że pomimo urodzenia się w biednej rodzinie, można wiele osiągnąć! Teraz mam nowy cel, ale podzielę się nim znów dopiero, gdy uda mi się go osiągnąć. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i poznaliście mnie dziś z nowej strony. Chcielibyście wpisy z metamorfozy domku, gdy zakończymy etap remontu? 😊 Jakie Wy macie obecnie życiowe cele? Może też udało się już Wam jakiś większy cel zrealizować?
Piszę dziś do Was niestety z nie najlepszym samopoczuciem. Dopadła mnie choroba przez co niestety kilka dni przeleciało mi przez palce bez większej produktywności. Mam nadzieję, że u Was jest lepiej.
W dzisiejszym wpisie postanowiłam podzielić się z Wami jedną z moich wakacyjnych stylizacji. Zdecydowanie królowały u mnie jak do tej pory eleganckie stylizacje. W podróżach nieodłącznym elementem był zawsze kapelusz. W tej stylizacji padło na klasyczny, czarny. Głównym elementem tej stylizacji jest jednak spódniczka. Ma odcień jasnego beżu, wysoki stan i ozdobne ściągacze po bokach. Do spódniczki dobrałam klasyczny czarny top, który akurat miała w walizce. Jako dodatek padło na szeroki pasek ze złotą klamrą, który ostatnio bardzo lubię. Na koniec buty, a skoro jest to stylizacja na plażę to padło na klapki. Jednak są to klapki również w eleganckim stylu z dużą kokardą zapiętą pozłacaną klamrą. Jak dla mnie świetnie się zgrały z paskiem. Zdjęcia zostały wykonane na plaży w Alanyi. Zapraszam do oglądania!
top - Vinted | pasek - H&M | spódniczka - lumpeks | klapki - chińczyk | kapelusz - Zaful
Jak Wam się podoba stylizacja? Lubicie kapelusze?
Witam Was w części 2 jedzeniowych inspiracji! Dziś przychodzę do Was z dwiema bardzo lubianymi u mnie potrawami jak i dwoma eksperymentami kuchennymi. :D Nie rozpisując się zanadto na starcie zapraszam do oglądania i łapania pomysłów dla siebie. Zaczynamy!